08.04.2018, 00:44
Witam, mam problem z simsonem. Zacznę od początku - z 2tyg temu wziąłem i bez żadnego czyszczenia po zimie - był nowy gaźnik a paliwo wiadome czyste więc co miało by się nie udać. Pochodził na wolnych z dodawaniem na manetce z dobre 15min. Przyznam się że zakręciłem mu kranik na 3min, ale pracowal i nie zamierzam padać. No ok, potem postanowiłem skoczyć do kolegi. Na odcinku 5km zgasł z 4-5razy. Miał moemnty jakby w braku paliwa - dałem manetką i zero reakcji. Dawałem tak dalej, czasem udało się załapać czasem nie. Potem pojechaliśmy od razu razem trasę 10km, dostawał momentami nieźle w dupę, ale miał za to chłodna temperaturę więc nie grzał się tak. Dojechaliśmy do miasta, zgasiłem go żeby dać odpocząć. I się zaczęło, 10min kopania, odpalił daje milimetr na manetce spoko wchodzi na obroty, daje więcej - gaśnie. Nic nie pomagało, wymieniałem świece, mniej, więcej paliwa nic. Dopchalem go do domu. Rozebrałem gaźnik i widzę parafinę czy coś tam - galaretka w gaźniku. Myślę sobie ok, norma. Wyczyściłem, dalej tak samo. Ciut lepiej ale dalej dam mu z 1cm na manetce i gaśnie. Nie wiem co może być,Simson we wrześniu tamtego roku miał przegląd. Wszystko cyka ładnie, nowy gaźnik, zapłon ustawiony książkowo. Zaniepokoiły mnie dodatkowo dwie rzeczy - luzy na wałku zdawczym i luźny łańcuch. Czy kiedy łapie za ten wałek rozrządu co idzie od strony łańcucha i obracam go dookoła, tzn ma wyczuwalny luz jest oznaką wybitego łożyska? No i wracając do łańcucha, jest tak luźny że miałem obawę że spadł. Czy można skrócić łańcuch czy nie jest to wskazane? Pozdrawiam jak by był potrzebny film to mogę nagrać ale najbardziej proszę o pomoc.