05.09.2015, 18:19
Kupiłem nowy gaźnik, ojciec zamontował, wyregulował zapłon i w ogóle wszystko, super, odpala bez gazu, mogę go zostawić na wolnych przez noc, ogólnie cud miód i orzeszki. Ojciec kazał mi się przejechać, bo "zobaczymy jak działa na rozgrzanym". No i tak jadę, kilometr, dwa, wracam pod dom, zostało mi może pół kilometra - Simson zaczął się dławić, złapał muła, strzelił z rury no i zgasł. Ojciec coś przyjrzał i mówi, że "coś z głowicą cylindra bo chyba lewo dostawał powietrze" czy coś. No i na razie nie pali. Jeżeli to wina głowicy - da się to jakoś naprawić? Nie mam szczerze chęci wydawać następne 100zł na jakąś część, a jak juz ją wymienię, to mi się inna zje*ie
"Dopiero tu był, za górą już znikł
Tak przemknął obok mnie i obok ciebie
We włosach miał wiatr, a w ręku róży kwiat
Do kogo mógł jechać, ja nie wiem"
Tak przemknął obok mnie i obok ciebie
We włosach miał wiatr, a w ręku róży kwiat
Do kogo mógł jechać, ja nie wiem"