Wyprawa na Nordkapp simsonkiem i dominatorem - fotorelacja

[Qwet]

Tak więc, jak już niektórzy wiedzą, w tym roku celem naszej wyprawy będzie najbardziej wysunięte na północ miejsce europy - przylądek Nordkapp w Norwegii.

Wyprawę planowaliśmy już trzy lata temu, na naszej ówczesnej jawce 50:
https://youtu.be/Rr4zNlF3k0E

Być może to dobrze, że wówczas się nie udało, bo jawka 50 była niewspółmiernie bardziej awaryjna od naszego aktualnego Simsona S51, którego szykujemy do tego celu już od dobrych 2 lat:
http://simsony.info/Thread-Simson-S51-pr...ej-wyprawy

Simsona udało się przygotować, ale jako pierwszą wycieczkę wybraliśmy się do grecji LINK, a potem jeszcze do Czechosłowacji LINK. Teraz, jeśli wszystko pójdzie dobrze, za jakieś dwa miesiące pojedziemy na Nordkapp.

2 tygodnie temu w majówkę zrobiliśmy sobie próbną wycieczkę na Litwę. Akurat na początku maja w Litwie panuje podobny klimat jaki będzie w lipcu na północy Norwegii - temperatura poniżej 10 stopni i popadujące deszcze. Także mieliśmy okazję przetestować kwestie odpowiedniego ubioru, w tym elektryczne grzałki pod kurtkę dla maszy (niedługo zrobię o tym osobny post ) i generalnie wnioski są takie, że jak najbardziej DA SIĘ Co do simsona, spisywał się znakomicie, prawie 2000 kilometrów z jednym tylko incydentem opisanym w temacie o przygotowaniach TUTAJ. Paradoksalnie gorzej spisywał się duży motor, bo pękła dętka w tylnym kole, ale to dlatego że dojechałem do zera bieżnik już raz nacinanej opony tak że jechała już wręcz zbrojeniem po asfalcie. Przed wyprawą muszę koniecznie wymienić tą oponę.

Tutaj film posklejany z fragmentów nagranych podczas majówki na Litwie:

A tutaj parę zdjęć:

---

[twojstara1]

Powodzenia w jeździe na Nordkapp. Jakbyś miał jakieś pytania to zadawaj bo tam byłem na motocyklu, fakt było to 8 lat temu.

[Qwet]

Szykujemy się do wyjazdu, od paru dni mamy trochę kociokwik, normalnie jak do misji na marsa. Większość spraw mamy już dopięte, wyjazd pojutrze.

Przy okazji chciałem zaprezentować zestaw grzewczy do ciuchów motocyklowych, tutaj obiecany wcześniej filmik:


A tu jeszcze fotki z montażu rezystorów grzejnych do wkładek do butów o których mowa w filmiku:

[Qwet]

Masza opracowała trasę wyprawy. Wiadomo w zależności od pogody, problemów technicznych, nastrojów itp może się co nieco zmienić, ale mamy zamiar w miarę trzymać się planu.



Jutro 12:00 wyjazd. Masza zestresowana

[Qwet]

Motory zapakowane. Tym razem przegięliśmy pałę totalnie, zapakowaliśmy wszystko, łącznie z pokaźnym zestawem ciuchów, grube śpiwory, materace itp. Wygląda to koszmarnie, od tyłu to wręcz jak jakaś śmieciarka, nic nie widzę w lusterkach Poza tym taki bagaż może być też uciążliwy do przenoszenia i baaardzo łatwy do kradzieży, mamy nadzieję że w skandynawii jest mniej złodziei niż w grecji.





Dziś w samo południe ruszamy w trasę!

[twojstara1]

Powodzenia i mam nadzieję że się spotkamy. Odezwij się jak dojedziesz na Nordkapp.

[Qwet]

Jedziemy. Mimo drobnych komplikacji na początku, jedziemy. Pierwszego dnia machnelim tam prawie 400 kilometrów i jakoś o 23ciej rozbiliśmy namiot na poletku za stacją benzynową. Dziś już o 12stej byliśmy w Kownie, co tam ciekawszego obejrzeliśmy coś zjedliśmy i jutro z rana 6:00 znowu odpalamy maszyny i w trasę.

Fotki:

[Qwet]

Wyjechalim z Kowna w trasę do Rygi, ale po drodze zajechaliśmy do Daugavpils (jest tam twierdza dyneburg), następnie Pałac Rundale, potem jeszcze Kuldiga (jest tam parę pomniejszych ciekawostek). Wiem że ta trasa wyszła popieprzona, ale cóż - wiele ciekawych rzeczy żal nie zobaczyć. Masza zarządziła nocleg tuż przed Kuldigą, bo znalazła super pole namiotowe. Chyba najbardziej komfortowe nocowanie w namiocie jakie mieliśmy - rozbijanie się za jasnego, zero deszczu, płaski prywatny teren, dostęp bieżącej wody, był czas nadmuchać materac, a rano pełne słońce i wszystko suche. Oby za każdym razem tak ładnie wychodziło. Ostatecznie dojechaliśmy do Rygi i już nawet co nieco zobaczyliśmy, a teraz nocujemy w hostelu.

W ogóle pogoda jest super, padało może raz przez chwilę i zaraz przestało. A simson spisuje się rewelacyjnie, póki co 1400km bez żadnych problemów, nowa zimna świeca daje radę Oby tak pozostało.

[Qwet]

Dziś pochodziliśmy sobie po mieście Riga. Byliśmy między innymi w muzeum motoryzacji (rewelacja!), w lokalnej hali targowej (dlaczego nie ma takich w bydgoszczy?), chapnęliśmy tradycyjne łotewskie żarełko. Fotki:

[Qwet]

Wczoraj jechaliśmy z Rygi do Estonii. Po drodze obejrzeliśmy mnóstwo większych i mniejszych zamków których nazw w życiu nie pamiętam bo są dziwaczne. W połowie estonii zrobiła nam się godzina 23-cia i słońce powoli zaczęło zachodzić (wait, whaat??) i planowaliśmy gdzieś rozbić namiot, ale w estonii na dziko nie wolno więc zanocowaliśmy w jakimś placu zabaw chyba, gdzie były też drewniane chatki noclegowe. Zauważyłem też że w simsonie pękły dwie szprychy, rano pod komarzym oblężeniem podjąłem się ich wymiany i o dziwo uwinąłem się w nieco ponad godzinę i z zaledwie 43 ukąszeniami na twarzy i dłoniach. Dziś od rana zasadniczo to samo - zwiedzanie zameczków zabytków muzeum motoryzacji, a ostatecznym celem Tallin.

Przy okazji pojawił się kolejny PROBLEM Z SIMSONEM - zauważyłem że jak masza stoi na czerwonym to na wolnych obrotach z silnika wydobywa się dziwny hałas, takie grzechotanie jakby trzaskanie, które znika całkowicie po wciśnięciu sprzęgła albo po delikatnym przygazowaniu (powyżej 3500rpm). Czy to kosz sprzęgła? Groźne to? Może się coś rozsypać? Bo my MUSIMY jechać dalej

Fotki:

[HoeronixHD]

Powiem Ci taką rzecz że mam znajomego który jest specjalistą od zaplatania kół.
Od zawsze mnie przestrzega przed szprychami z jm które są cieńsze jak oryginały. On ma jakieś własne, grubsze i z grybszym nyplem. Przy niedawnym złombolu zawróciła załoga dwóch simsonów z czego chyba w jednym pękło 11 szprych!
Głośny ten hałas? Ja tak mam generalnie z oboma simsonami, nie przejmuję się tym. Mocniej nawala ten z tarczami zt.
Szerokiej drogi

[Qwet]

To nie jest jakieś bardzo głośne, ale jak stoimy na światłach w zamkniętych kaskach to oboje to słyszymy. Natomiast nie ma żadnych innych symptomów - w czasie jazdy jest cisza, sprzęgło działa idealnie, biegi też. Sam hałas mamy gdzieś, ale żeby nie pociągnął za sobą jakichś dalszych konsekwencji, na przykład takich jak u kolegi seba_1239, tutaj widać co się stało z zębatkami kosza
http://simsony.info/Thread-Simson-s51-In...#pid163397

Jakby z tym mało było stresu, to jeszcze dzisiaj rano znalazłem OKRADZIONY motor. Kurła znowu to samo, centralnie pod samym hotelem, mimo monitoringu itp. Tylko że tym razem zabezpieczyłem zamek minikłódeczką, to wziął i oberżnął nożem wszystkie pasy i mocowania i zabrał całą sakwę w cholerę. Nawet kable mi oberżnął od zasilania ogrzewania butów maszy. Nie wiem co z tymi ludźmi, na cholerę im sakwa wypełniona używanymi ciuchami i akumulatorem z UPS-a. Następnym razem zamiast bawić się w kłódki założę ukryte spryskiwacze ze stężonym roztworem kwasu siarkowego aktywowane na wstrząs, jak będzie coś próbował to niech szmaciarzowi oczy wypali. Śmieć społeczny, tfu.
Byliśmy wieczorem w tutejszej castoramie (sklep DEPO się nazywa) zakupić części potrzebne do odtworzenia instalacji podgrzewania stópek maszy. Niedługo zaimplementuję zestaw:



W międzyczasie obeszliśmy sobie Tallinn i byliśmy w kilku ciekawych miejscach:

[Qwet]

Dziś przyszedł czas na użycie naszych biletów na prom. Godzina odjazdu była wpisana 12:00, więc wstaliśmy wcześnie rano i dojechaliśmy przed 10:00. Ale jak się okazało, to była całkiem dobra godzina, bo nie czekaliśmy długo i już puścili nas przez pierwszą bramkę. W sumie na prom wjechaliśmy jakoś 11:45 i ledwo zdążyliśmy się rozsiąść już prom odbijał od brzegu. Nawet szybko płynął, cały czas 42-43km/h według GPSu, a pod pokładem dudnił głucho mazutowy diesel. Trochę po 14stej dopłyneliśmy do Helsinek i skierowaliśmy się do hostelu, 15 kilometrów. W drodze złapał nas drugi deszcz od początku podróży i padał... dwie minuty.










Pod hostelem zdecydowałem że podniosę pokrywę sprzęgła. Co tam zastałem widać na tym filmiku:

Rowki wału i zębatki atakującej są w stanie idealnym, ale klin jest trochę wytłuczony. Nakrętka w zastanawiający sposób się zluzowała, ciekawe jakim cudem? Poza tym zęby zębatki atakującej w stanie idealnym, ale zęby kosza wyraźnie zmęczone.




Dokręciłem nakrętkę bardzo mocno, zagiąłem zabezpieczenie i luz znacząco się zmniejszył - został tylko ten na samych zębach. Jak myślicie, dojedziemy na tym koszu do końca wycieczki? (parę tysięcy kilometrów)

[twojstara1]

Dojedziecie na koszu. W razie czego zawsze można Modyfikować plan i zostawić Simsona np. w warsztacie i pojechać we dwójkę przepakowójąc się na dominatora. A z Polski wysłać szybko części do Simsona i jak wrócicie do zostawionego Simsona to części już będą czekały.

[HoeronixHD]

Dojedziecie, tylko bez strzałów na sprzęgle

[twojstara1]

Nie no dla takiego jedzenia to warto ruszyć tyłek.
Ja że lubię nowe smaki kupuje żeczy których nie znam, i tak np. kupuje pasty rybne i serowe w tubce. Przed wczoraj kupiłem w finlandii pastę która miała na tubce okręt więc złożyłem że to pasta rybna. O jak że się myliłem.
Więc od dwuch dni wożę musztardę w tubce i nie mogę jej przejeść.
Kupiłem też czarny kawior bo była promocja, po odparowaniu okazało się że to jest kawior wegetariański.
Nie wiem z czego go zrobili ame miał tylko 3 kcla i do dupy smak.

[Qwet]

Uff, trochę uspokoiliście maszę z tym koszem mamy nadzieję że będzie tak jak mówicie.

No żarełko to trzecia jak nie druga najważniejsza rzecz dla której jeździmy w podróże Ale dzisiaj masza też trafiła na dziwny smakołyk. Wybrała takie czarne cukierki w formie trupich czaszek. Smak był słodki, kwaśny, słony, lukrecjowy i amoniakowy jednocześnie. Siki z lukrecją. Ja swoje twardo zjadłem do końca, ale masza od razu wypluła Poza tym też smakowaliśmy mięsa renifera i łosia, bardzo ciekawe były

A tu fotki z dzisiejszych przygód w Helsinkach:

[Qwet]

Trochę nie pisałem bo ostatnie dni byliśmy zaaferowani intensywnym połykaniem kilometrów i rozwiązywaniem bieżących problemów. Teraz piszę już z namiotu rozbitego w pobliżu przylądka Nordkapp!

Niedługo po wyjechaniu z Helsinek podczas jazdy pod wiatr znowu zdarzyła się typowa przypadłość tego simsona - nagły spadek mocy i przerywanie. Już nawet masza od razu powiedziała: znowu świeca się spaliła. Faktycznie miała rację, nasze nowo kupione zimne świece B10HS nadal nie rozwiązały problemu. Ale opóźniłem zapłon o kolejne 2 stopnie i od tamtej pory jest spokój.

Jechaliśmy długo, ponad 500 kilometrów, aż nie zauważyliśmy jak się ściemnia... bo prawie się nie ściemniało, tylko tyle że godzina robiła się po północy. Rozstawiliśmy namiot gdzieś przy leśnym parkingu, trochę przespaliśmy i dalej w drogę.

Któregoś kolejnego dnia okazało się że wkroczyliśmy na koło podbiegunowe, do laponii, a niedługo potem zobaczyliśmy drogowskaz do wioski świętego mikołaja. Normalnie poczułem atmosferę świąt, w lipcu przy słoneczku. Kupiliśmy parę fajnych rzeczy, a przede wszystkim czyste mięso zarżniętego w rzeźni rudolfa czerwononosego (jest foto puszki z mięsem renifera). Wieczorem wynajeliśmy chatkę żeby się trochę wykąpać, a ja przy okazji zrobiłem małe obsługi techniczne - tym razem czyszczenie stingera i wymiana końcówki tłumika, bo miałem jak się okazało trafne przeczucia że się przypycha.

Do tego momentu podróży deszcz prawie w ogóle nie padał, a jeśli już to kilka minut. Wczoraj natomiast przekonaliśmy się co miał na myśli twojstara1 opowiadając o przenikliwych deszczach, bo CAŁY DZIEŃ LAŁO. Zrobiliśmy tylko 250km, bo rano długo zwlekaliśmy z wyjazdem licząc że może przestanie padać, a już w drodze co chwilę stawaliśmy w lokalnych miejscówkach żeby się trochę ogrzać. Nawet mi było zimno jak przez nieprzemakalne ubranie przenikła woda do samej dupy. Zresztą ulewa przy 8 stopniach, co tu dużo mówić. Do tego jeszcze interkom mi pogłupiał i dominator chyba dostał wody gdzieś do wężyków przelewowych albo odpowietrzania baku bo zachowywał się jakby paliwo się kończyło i się przydławiał. Zdecydowanie najgorszy dzień całej podróży. O tyle chociaż dobrze że z simsonem kompletnie nic się nie działo, szedł jak zły jakby się cieszył że pierwszy raz w życiu dostał chłodzenie wodne. Znaleźliśmy hostel już w Norwegii (Jergul Asta) i przystąpiliśmy do suszenia ciuchów. Położyłem też interkom na grzejniku i dopiero rano po wielokrotnym przedmuchiwaniu zaczął zachowywać się normalnie. Uff.

Dzisiaj już pogoda była super, pochmurno ale zero deszczu i w miarę sucho, więc trochę poschnęliśmy po drodze. Jechało nam się tak dobrze że dojechaliśmy pod sam Nordkapp W miarę jazdy na północ temperatura siadała aż do 6 stopni, pod koniec maszy zaczynało być już zimno, mimo maksymalnego grzania matami grzewczymi, butami, manetkami, aż napięcie w simsonie siadało do 11,8V mimo maksymalnych obrotów silnika.

Jak już byliśmy na fiordzie to zauważyłem że przy tylnym kole simsona furkoczą luźne szprychy, ale zdecydowaliśmy się dojechać. Po rozstawieniu namiotu podjąłem się wymiany wszystkich które popękały i okazało się że pękniętych było 7 (siedem) szprych! To już 20% szprych koła. W tym tempie zabraknie nam zapasowych szprych w zasobniku

Aha, gdzieś od połowy finlandii na drogę włażą renifery, gupie są, w ogóle się nie boją samochodów i raz przebiegł mi drogę dość blisko aż masza myślała że miałem dzwona.

---

[Qwet]

Zwiedzamy sobie nordkapp Kolejne fotki:

[twojstara1]

Widzę że znaleźliście musztardę o której pisałem.